Read Time:6 Minute, 30 Second
29 października co roku obchodzimy Światowy Dzień Chorych na Łuszczycę. Ma on na celu uświadamianie chorym, że nie są sami. Zdrowym, co to właściwie jest za choroba i przede wszystkim – że nie jest zaraźliwa i nie jest taka straszna jak ją malują. Chcemy zwrócić na problem, z jakim zmaga się masa ludzi na całym świecie. Wciąż mamy problem z akceptacją i z odpowiednim leczeniem. Z tej okazji postanowiłam właśnie DZIŚ opublikować mój pierwszy post.
Ten moment przekładałam od miesięcy. Ciężko jest stanąć przed całym światem (również tym wirtualnym) i przyznać się do choroby. Szczególnie tak przez innych nie rozumianej i wciąż wstydliwej..
Cześć, na imię mam Alicja, mam 21 lat i choruję na łuszczycę.
Łuszczyca jest zapalną chorobą skóry z nadmierną produkcją naskórka. Przeciętny człowiek regeneruje naskórek w ciągu około 28 dni. W przypadku łuszczycy proces ten przebiega w ciągu zaledwie nawet 3-4 dni. Szacuje się, że na łuszczycę choruje około 1-3% ludzi na świecie.
Łuszczyca jest chorobą przewlekłą, której nie można wyleczyć. Łuszczyca jest niezakaźna. Jest to choroba o podłożu genetycznym, jednak jej sposób dziedziczenia nie jest do końca poznany. Łuszczyca wiąże się również z działaniem układu odpornościowego organizmu. Skóra stanowi pewną barierę ochronną, a zmiany łuszczycowe mogą zakłócić tę ochronę narażając chorego na infekcje.
Źródło: luszczyce.pl
Ja na łuszczycę zachorowałam w wieku 10 lat. Nie było jej wcześniej w mojej rodzinie i zdiagnozowanie jej zajęło lekarzom masę czasu. Podejrzeń było co niemiara, podobnie jak leków, którymi mnie faszerowano „w ciemno”. Na szczęście trafiłam w końcu do Instytutu Matki i Dziecka gdzie na wejściu Pani Dermatolog bez zastanowienia stwierdziła „Łuszczyca. Tu jest skierowanie do szpitala”.
Leżałam w szpitalu 10 dni. Wszystko zostało zaleczone, zostały ,,tylko” przebarwienia. Pamiętam, że okropnie się ich wstydziłam bo wyglądałam jakbym była cała posiniaczona. Z tyłu głowy ciągle miałam to, że jestem łuszczykiem co powoli zaczęło wpływać na moją psychikę a konkretniej – samoocenę…
Tak, łuszczyca jest też częstym powodem depresji wśród chorych. Wpływa na to jak postrzegamy samych siebie. Wszystko się kręci wokół choroby a my mamy wrażenie że inni widzą tylko nasze plamy, nawet jeśli nie zwracają na to uwagi. Najgorsze jest to, że STRES jest naszym największym wrogiem – a tego pokonać nie lada wyzwanie.
Urodziłam się wcześniakiem. Przyszłam na świat niecałe dwa miesiące przed terminem, co wydaje mi się, czuję w kościach do dziś. Chodziłam do przedszkola dla alergików. Nie mogłam jeść glutenu, nabiału, mięso tylko z indyka. Na szczęście dzięki ścisłej diecie alergia ustąpiła. Nie zostawiła mnie jednak samej- kilka lat później przyszła do mnie szanowna koleżanka Łuszczyca…Cóż, jak nie urok to..
Zawsze byłam bardzo żywą dziewczynką. Chodziłam do szkoły sportowej, nigdy nie mogłam usiedzieć w miejscu. Próbowałam wszystkich sportów jakie były dostępne w mojej szkole. Od tenisa stołowego po pływanie, siatkówkę czy tenisa ziemnego. Po lekcjach jeździłam na rolkach, łamałam ręce na trzepakach i skakałam z koleżankami na skakance czy w gumę (ahhh, co za czasy!). Taniec zawsze był moją pasją. Aż pewnego dnia.. zwolnienia z wf-u, chodzenie pół życia w długich spodniach mimo, że uwielbiałam spódniczki (tym samym musiałam polubić rajstopy).
Jak tak teraz miałabym porównać siebie podczas choroby i bez niej – przeraża mnie jakimi różnymi osobami bywałam. Miałam kilkuletnią przerwę w wysypie. W tym czasie zdążyłam zwołać zupełnie OBCYCH ludzi w internecie, z którymi wspólnie zaczęliśmy tworzyć układy do piosenek Michaela Jacksona, stworzyć grupę taneczną i występować na wielu wydarzeniach. Miałam tylko 16 lat a czułam, że mogę wszystko. Po krótkim czasie prowadziłam z nowymi znajomymi warsztaty taneczne w jednym z Domów Kultury. Byłam bardzo towarzyska, uwielbiałam poznawać nowych ludzi i spędzać z nimi czas na mieście. „Dom jak hotel” – znacie to?
Po tych kilku beztroskich latach położono mnie drugi raz w szpitalu dermatologicznym. Choroba wróciła. Zaleczono skórę mniej więcej po dwóch tygodniach po czym kontynuowałam jeszcze leczenie w domu, oczywiście na zwolnieniu. W pewnym momencie zaczęłam mieć poważne kompleksy. Pamiętam, że brałam leki, które pomagały mi zasnąć. Rano nie mogłam (lub podświadomie nie chciałam) się budzić i wstać z łóżka. Jeśli nie miałam zwolnienia – wagarowałam. Z jakichś powodów porzuciłam także taniec. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, nie wie przez co przechodzę. Wszystko przez jakieś głupie plamy.
Łuszczyca może wpłynąć także na nasze stawy. W wieku 17 lat wylądowałam w Instytucie Reumatologii. Zaczęłam miewać bóle stawów. Leżałam tam tydzień, zrobiono wszelkie badania jednak nie stwierdzono jeszcze „łuszczycowego zapalenia stawów”.
Za miesiąc skończę 22 lata. Obecnie jestem na półmetku najdłuższego w życiu wysypu, trwa on ponad 1,5 roku. Ostatnie dwa lata były dla mnie prawdziwą burzą emocji, stresu i ciężkich przeżyć, co wpłynęło na moją psychikę – i skórę. Gdy choroba daje się we znaki, cały entuzjazm gdzieś znika. Nie powiem, że nie jestem towarzyska, bo wciąż uwielbiam przebywać wśród ludzi, jednak nie jestem już tak otwarta na to co nowe jak kiedyś. Cieszę się zawsze z małych rzeczy. Uwielbiam podróżować, zwiedzać. Zdarza mi się jednak szukać na siłę powodów by po prostu zostać w domu. W swojej strefie komfortu gdzie nie muszę się przed nikim ukrywać lub odpowiadać na pytania „nie za gorąco Ci?” – gdy chodzę w długich spodniach przy 30 stopniach, bądź „co Ci się stało?” gdy postanowię założyć szorty. Chodziłam na naświetlanie lampami do szpitala trzy dni w tygodniu przez pół roku. Było super, skóra była czysta, zdążyłam kilka razy nacieszyć się gołą skórą na mieście. Efekt utrzymał się tylko chwilę. Niestety, choroba jest tak upierdliwa, że nawrót może nastąpić na przykład po takiej infekcji jak angina. Więc zaczęła się „zabawa” od nowa.
Muszę przyznać jednak, że mimo wszystko mam trochę „szczęścia” w tym nieszczęściu. Gdy wpiszesz w wyszukiwarkę Google „łuszczyca” wyskoczą Ci okropne zdjęcia. Ja mam chyba najłagodniejszą odmianę. Nigdy nie miałam zajętej twarzy zmianami ani wielkich płatów łuski, tylko małe „plamki”.
Non stop robione są mi jakieś badania (chociażby takie jak krew, czy nawet USG brzucha, USG piersi i RTG). Jestem w trakcie nowego dla mnie leczenia doustnego. Biorę Equral, lek, który jest brany również po przeszczepach… Biorę go już ponad 2 miesiące i poprawa jest znacząca. Skóra jest gładka, zostały same przebarwienia na skórze. Gdyby nie fakt, że w te wakacje byłam mocno opalona – ślady zrównałyby się z naturalnym kolorem mojej skóry i nie byłoby żadnej plamy. Tabletki mnie osłabiają, obniżają moją odporność ale muszę brać je jeszcze dłuższy czas by utrzymać efekt. Z czasem powoli zacznę (mam nadzieję!) schodzić z dawki aż w końcu zakończę leczenie zupełnie. Póki co jednak muszę nadal chodzić na badania i pilnować wyników. To może człowieka przytłoczyć. Grunt jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku!
Tak opaliłam nogi podczas tegorocznych wakacji w Norwegii! Dla wielu z nas słońce działa jak najlepszy lek. Plamki wtedy jeszcze były suche, łuszczące się.
Postanawiam wyjść z ukrycia. Może nie jestem jeszcze gotowa by chodzić w szortach po najbardziej zatłoczonych miejscach miasta (szczególnie, że zaraz mamy listopad…) jednak chcę wreszcie zacząć o niej mówić! Dotąd mówiłam wszystkim, że mam uczulenie. Masa ludzi do dziś nie ma pojęcia na czym polega główny problem osób chorych na łuszczycę – otóż uwaga: NIEWIEDZA INNYCH. Boimy się reakcji, odrzucenia. A to przecież tylko „trochę bardziej sucha skóra”. Nie zmienia to nas jako ludzi. Czyni nas to innymi ale nie gorszymi. Łuszczyca to taka druga cukrzyca, z którą żyje się całe życie z tą różnicą, że łuszczycę zobaczymy gołym okiem. Z tego powodu zaledwie mały procent moich bliskich wie z czym tak naprawdę się zmagam już od tylu lat.
Moje nogi dzisiaj. Zostały same przebarwienia, które powinny zejść wraz z opalenizną.
Apeluję do innych chorych. Nie wstydźmy się bo nie mamy czego. Nie popełniliśmy żadnego przestępstwa, nie zaniedbujemy siebie (znacie kogoś innego kto TAK pilnie pielęgnuje skórę nawet kilka razy dziennie? ;)). Nie załamujmy się. Nie jesteśmy ŚMIERTELNIE chorzy. Wyjdźmy z ukrycia! Na tym life’stylowym blogu chcę udowodnić, że można normalnie (i fajnie!) żyć z chorobą. Nie wiem jak Wy ale ja chcę żyć a nie tylko przeżyć!
Witaj Alicjo 🙂 Życzę wytrwałości w walce z chorobą i… w pisaniu bloga 🙂
Na swoim też dużo piszę o swojej/naszej chorobie.
Pozdrawiam ciepło 🙂
agpela
Baaardzo dziękuję, na pewno się przyda 🙂
Pozdrawiam również! 🙂
Cześć Alicjo:) Przez przypadek trafiłam na twojego bloga. Szukałam informacji dotyczących robienia tatuaży, kiedy ma się łuszczycę. Pierwszy wysyp miałam tak jak ty w wieku 10 lat. Teraz mam 32 i cóż… da się z tym żyć, ale nie raz już rzuciłam w nerwach tubką maści. Zabieram się za czytanie od początku. Może podsuniesz mi jakieś nowe pomysły na walkę z tym wiatrakiem;D Pozdrawiam