Read Time:4 Minute, 47 Second
Tak.. to kolejny post z cyklu ,,przemyślenia By ladybug”. Piszecie mi, że bardzo je lubicie, dlatego też dłużej nie będę się z nimi hamować!
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o myślach, które ostatnio chodzą mi intensywnie po głowie.
A dokładnie.. po co ja właściwie się maluję?
Pierwszą i jak najbardziej prawdziwą odpowiedzią jest po prostu to, że to lubię. Uwielbiam bawić się kosmetykami tak jak małe dziewczynki bawią się lalkami. Pamiętam jak jako dziecko podglądałam malującą się mamę przy małym lusterku i podziwiałam jak robi kreskę eyelinerem czy tuszuje rzęsy. To było jak jakaś magia! Uwielbiałam grzebać jej w kosmetyczce!
W szkole często malowałam koleżanki na szkolne dyskoteki cieniami we wszystkich barwach świata. Choć podejrzewam, że było to dalekie od ideału to sprawiało mi to wielką frajdę.
Jeżeli miałabym strzelać kiedy zaczęłam się malować na codzień to byłoby to gimnazjum. Już wtedy pamiętam dziewczyny w szkole polecały sobie błyszczyki, pudry czy tusze do rzęs. W szkole raczej nie byli tym zadowoleni, bo gdy zobaczyli, że któraś przesadziła z makijażem kazali iść do łazienki i to zmywać. Dzisiaj totalnie to rozumiem!
Moda modą i dorastanie dorastaniem. Wydaje mi się, że makijaż był w późniejszych czasach już pewną odskocznią. Ciało miałam pokryte plamami, wobec czego chciałam zacząć ,,nadrabiać makijażem”. Koleżanki zawsze chodziły w dziewczęcych sukienkach a ja mimo wielkiej chęci nie umiałam się przełamać. Za bardzo obawiałam się reakcji innych. Też chciałam poczuć się dziewczyną.
Jestem samoukiem. Nie wiem ile zajęło mi nauczenie się malować kreskę i tak dalej ale na pewno metoda prób i błędów była grana.
No i wpadłam w sidła makijażu. Mimo malowania się czysto z przyjemności to znaleźć zdjęcia bez chociażby podkładu na twarzy było trudniej niż zdjęcia z łuszczycą na nogach… Gdybym miała wybierać między wyjściem bez makijażu a wyjściem z odkrytymi nogami bez wątpienia wybrałabym to pierwsze. To dlaczego w internecie odważyłam się pokazując kropki na ciele i wyszłam na miasto w sukience a bez makijażu zdjęć wciąż brak? Dzisiaj i to przełamuję!
Bo zauważyłam, że na komplementy ,,jesteś piękna” reaguję z dystansem. Gdy ktoś mówił o ciele – myślałam ,,gdybyś tylko zobaczył plamki” a o buzi – ,,bez makijażu urok mija”.
Kiedyś prasa, dzisiaj również internet. Z każdej strony uderzają nas zdjęcia idealnych ludzi, bez blizn czy najmniejszych przebarwień na ciele. Wszyscy mają perfekcyjne fit sylwetki i uśmiechy przyklejone do twarzy. Rzecz jasna z równymi, śnieżnobiałymi zębami.
Instagram aż kipi od tego typu zdjęć. Pokazujemy tam tylko to, czym możemy się pochwalić. Nawet gdy jest to tylko ładnie podane danie w restauracji – w tym akurat nie widzę nic złego, też lubię łapać miłe i ulotne chwilę aparatem (tak, te przy jedzeniu zdecydowanie do takich należą!). Jednak wiele ludzi często aż zakłamuje rzeczywistość i przesadny makijaż jest tam najmniejszym problemem. Odpowiednie pozy na zdjęciach by wyglądać szczuplej to pikuś, bo ludzie w pogoni za ,,byciem idealnym” przerabiają zdjęcia na tyle, że nijak mają się do tego jak Ci sami ludzie wyglądają w rzeczywistości. Powstają coraz to nowsze aplikacje zmieniające nawet rysy twarzy, powiększające oczy czy wydłużające rzęsy.. Szczerze współczuję mężczyznom szukającym partnerek w internecie bo nie sposób się w tym połapać! Umawiasz się ze swoim ideałem dziewczyny a na spotkanie przychodzi ktoś zupełnie inny. Choć Panowie nie raz nie są lepsi i wygładzają swoje twarze korygując niedoskonałości.
Ja nigdy w takie ,,tuszowanie” się nie bawiłam ale pokazywałam tylko to co chciałam. Czyli zero łuszczycy i zdjęcia tylko w makijażu. Troszkę udając, że kompleksy nie istnieją. A te właśnie przez jedynie piękne zdjęcia w internecie się tylko powiększały!
Z cerą nigdy nie miałam większego problemu. Ale mam cienie i nie rzadko również worki po oczami – a te dziewczyny z instagrama mają pięknie równe buzie bez milimetra załamanej skóry. Tu mam łuszczycę a one nawet jednego siniaka czy rozstępu!
,,Zbyt wielu ludzi przecenia to, kim nie jest i nie docenia tego, kim jest – Malcolm S. Forbes”
Czasopisma jak i strony internetowe atakują nas z jednej strony artykułami typu ,,Jak schudnąć 10 kg w tydzień” czy ,,jak mu się spodobać na pierwszej randce” a z drugiej ,,pokochaj siebie”. Tylko czy właśnie nie od tej drugiej strony powinniśmy wszyscy zacząć?
To oczywiste, że każdy chce się poczuć piękny i adorowany. Ale ileż może zmienić nasze nastawienie do nas samych? Kiedy patrząc w lustro szczerze będziemy mogli się uśmiechnąć?
Nie od dziś wiadomo, że wygląd ma ogromny wpływ na naszą pewność siebie. I nie ma w tym nic złego. Tylko dlaczego wielu ludzi przekracza pewną granicę i woli oszukiwać w internecie i być kimś, kim się wcale nie jest? Zamiast skupić się na rzeczach, które lubimy w sobie najbardziej i nauczyć się lubić samego siebie?
,,Chęć stania się kimś innym jest marnotrawstwem osoby, którą jesteś – Marylin Monroe”’
Jako nastolatka czytałam mnóstwo magazynów tego typu. Począwszy od klasyka – brawo girl, do czasopism dla dorosłych kobiet. Dosłownie je zbierałam, numer po numerze. Czytanie tak różnorodnych tematów może nieźle namieszać w głowie osobom, które dopiero pracują nad poczuciem własnej wartości. POKOCHAJ SIEBIE W PIĘCIU KROKACH a na drugiej stronie reklamy zabiegów medycyny estetycznej.
Jedno nie wyklucza drugiego, bo dbanie o siebie to dobra rzecz ale to wszystko może doprowadzić do sytuacji, że zwątpimy w swoje piękno bez tych wszystkich dodatków. I mimo, że makijaż uwielbiam i nie przestanę się nim bawić, to na pewno będę chciała go ograniczyć! Zamiast kreski wytuszuję tylko rzęsy. Zamiast je przedłużać metodą 2:1 pójdę na lifting rzęs – tak z ciekawości, by nie musieć ich nawet malować (mam naturalnie długie rzęsy, ale proste). I to też nie dlatego, by wyglądać dobrze dla innych – a tylko i wyłącznie dla siebie! Chociaż tak na codzień skupię się bardziej na pielęgnacji.. oraz na tej dziewczynie w lustrze, którą ostatnio coraz bardziej lubię taką jaką jest. Z łuszczycą, z makijażem czy bez. Kolejny ,,ponoworoczny” cel na ten rok. Pokochać siebie, a co!