Na instagramie wiele z Was zadawało mi pytania na temat mojej pięlęgnacji skóry twarzy. Jako, że zaczęło ich pojawiać się coraz więcej za Waszą namową postanowiłam napisać ten post by ciut dokładniej móc o tym opowiedzieć niż w wiadomościach prywatnych na insta.
Chciałabym zaznaczyć, że nie jestem specem od dermatologii i kosmetykologii. Po tego typu wiedzę polecam skierować się do ludzi zajmujących się tym tematem zawodowo. Ja z czasem po prostu trafiłam na kosmetyki, których jestem pewna i do których zawsze wracam (bo chęć próbowania nowych rzeczy często wygrywa jak to u typowej kobiety).
Łuszczyca moją twarz raczej na szczęście omija. miałam może dwie plamki, które gdzieś już zaniknęły. Do tego używałam nieocenioną maść Protopic – choć przyznaję, o tym kroku czasem zapominałam jeśli posiałam gdzieś tubkę. Skórę mam teraz raczej normalną w kierunku mieszanej (Czasami pojawiają się zaskórniki w strefie T). Choć po powrocie na lampy biorę też pod uwagę opcję ,,wrażliwa”, bo przy tak intensywnym opalaniu trzeba zwrócić uwagę na niektóre składniki w kosmetykach. Np. kwasy, są wykluczone. Od kiedy zmieniłam moją pielęgnacje na te kilka etapów nie mam też większych problemów z cerą. Jedynie w czasie miesiączki wyskoczy jakiś nieprzyjaciel – ale wtedy olejek rycynowy przychodzi z ratunkiem i po sprawie 🙂
Pielęgnacja twarzy to dla mnie bardzo ważny punkt dnia, wręcz rytuał – ale też ogromna przyjemność! Zarówno ta poranna jak i wieczorna. Jeżeli chcemy mieć zadbaną skórę, trzeba poświęcić jej trochę czasu, pamiętać o systematyczności i nie pomijać tych ważniejszych kroków.
Słyszeliście o pielęgnacji koreańskiej? Po książce ,,Sekrety Urody Koreanek” autorstwa Charlotte Cho absolutnie oszalałam na jej punkcie. By przedstawić Wam dobrze 10 kroków, które są wskazane w danej lekturze, wstawiam z niej grafikę idealnie pokazującą każdy etap.
Stosuję większość z nich od dłuższego czasu – pojedyncze ewentualnie zmieniam dla siebie i swoich potrzeb. Kroku 5 na przykład nigdy nie wypróbowałam ale jeśli tylko jakaś ciekawa esencja trafi w moje ręce.. nie omieszkam jej wypróbować! W Kroku 6 obecnie używam naturalnych olejków. Reszta właściwie się zgadza, choć totalnie się nad tym nie zastanawiam. Kiedy zrozumiemy, czego powinno się używać, dlaczego i w jakiej kolejności, staje się to oczywiste. Zacznę może od opisu jak to wygląda u mnie!
Pielęgnacja poranna
Pierwsze co robie po przebudzeniu i wstawieniu wody na herbatę (zieloną!) to przemywam twarz zimną woda by się obudzić i poprawić mikrokrążenie. Następnie myję twarz płynem/żelem. Obecnie jest to Żel Micelarny Fresh Juice marki Bielenda. Jest to moje ostatnie odkrycie, bo w ogóle nie mam uczucia ściągniętej skóry i nie wysusza jej! Przy tym wszystkim bardzo słodko pachnie – kwestia gustu – mi akurat on ani nie przeszkadza ani nie powala.
Kolejnym krokiem jest tonik – używam go absolutnie zawsze kiedy używam wody na skórę twarzy (lecz nie tylko wtedy) – czyli również po wyjściu spod prysznica. Tonik pozbywa się zanieczyszczeń na skórze, odżywia i tonizuje. Istotne jest to, by po całej nocy spania oczyścić skórę z potu, nadmiaru sebum i resztek kosmetyków nałożonych poprzedniego wieczora.
Mój ulubiony od wielu miesięcy to ten nawilżający marki Caudalie. Nie jest najtańszy ale działa cudnie, widzę ogromną różnicę po regularnym stosowaniu i jest bardzo wydajny. Butelka 200ml starczyła mi chyba na pół roku. To zdecydowanie mój ulubiony kosmetyk i chyba prędko nie wymienię go na żaden inny.
Aha – przestałam używać do niego wacików, które tylko szybciej ,,zjadają” produkt. Wyciskam tonik bezpośrednio na rękę i wklepuję delikatnie w skórę twarzy, szyi i dekoltu.
Czas na krem! Tutaj nie jestem obecnie przyzwyczajona do żadnego konkretnego. Niedawno skończyłam Ultra-Hydrating Energy-Boosting od Origins. Bardzo przyjemny, szybko się wchłaniał – lecz cena ciut odstrasza. Tak to używam zależnie co mi wpadnie w ręce. Super, jeżeli skład jest naturalny. Bardzo lubię na przykład markę RESIBO. Gdy się wchłonie, nakładam krem z filtrem – najczęściej SPF 30. Jestem w trakcie poszukiwania czegoś godnego uwagi, więc nie polecę Wam jeszcze niczego konkretnego.
Pielęgnacja wieczorna
Wieczór to czas oczyszczania. Zaczynam oczywiście od demakijażu. Tutaj od lat używam oleju kokosowego! Olej świetnie rozpuszcza makijaż (tusz do rzęs również) a tym samym nie wysusza i nie podrażnia mi skóry. Zauważyłam ogromną różnicę w kondycji mojej buzi. Kiedyś kupowałam go tylko w sklepach z ekologiczną żywnością, teraz biorę duży słoik w biedronce. Działa tak samo, różnicy nie widzę – chyba, że w portfelu 😉
Olej mimo, że rozpuszcza makijaż świetnie, to nie zmyje go do końca. Sięgam po mleczko do demakijażu – obecnie ten marki Bielenda. Nabieram go na dłoń a następnie rozsmarowuję po całej twarzy. Następnie ściągam wszystko wacikami. Tu resztki makijażu powinny już zniknąć całkowicie ale i tak sięgam po żel do mycia. Po nim peeling (jakieś 2 razy w tygodniu) i oczywiście tonik – kosmetyki te same co rano.
Po toniku raz/dwa razy w tygodniu sięgam po maseczkę. Jaką, zależy od tego czego w chwili obecnej potrzebuje moja skóra. Jeżeli oczyszczenia, najczęściej sięgam po Glinkę ghasoul. Jeżeli nawilżenia, uwielbiam te w płachcie. Są łatwe i szybkie w aplikacji. Nakładam na 10 min, zdejmuję i z głowy 🙂
Lubię na przykład te z SKIN79 czy ORIGINS. Z tych tańszych marka Rossmannowska ISANA – szczególnie wersja GLOW 🙂
Kolejnym krokiem jest olejek. Ostatnio szczególnie upodobałam sobie dwa firmy NaturalMe – Olej Awokado i z Nasion Konopii. Co ciekawe, oba są polecane przy łuszczycy, więc kolejne opakowania wypróbuję na resztę ciała. Bardzo fajnie odżywiają skórę – stosuję naprzemiennie. Mam wrażenie, że od kiedy je stosuję – od jakichś dwóch miesięcy, to buzia zrobiła się bardziej promienna.
I ostatnie produkty czyli krem pod oczy i drugi na resztę twarzy. Kremu pod oczy nie znalazłam jeszcze ulubionego – stosuję więc serum Caffeine Solution z The Ordinary ale poszukiwania trwają dalej. Jeśli chodzi o resztę twarzy bardzo lubię ten od Fitomed. Kończę krem tłusty – jest bardzo treściwy, cudownie koi i nawilża skórę. Jednak na lato pewnie zmienię formułę już na coś lżejszego.
Dodatkowo moim hitem jest maść z witaminą A. To lek na potrzebującą głębokiego odżywienia skóry i dodatkowo działa wzmacniająco na barierę ochronną, przyśpiesza odnowę komórek naskórka, chroni przed procesami starzenia. I ostatnio głównie stosuję ją na noc.
Moją ulubioną jest Retimax 1500. Alantan plus zakupiłam po ostatnim poparzeniu się (powrót na naświetlanie lampami i ciut za duże natężenie na start) by przyśpieszyć proces gojenia. Ale uwaga, ten konkretny zawiera Lanolinę, która może uczulać.
Jestem bardzo ciekawa Waszych ulubieńców, do których zawsze powracacie! A może możecie polecić jakiś mocno nawilżający krem pod oczy? Lub krem z filtrem, który nie bieli! Dajcie znać, będę wdzięczna!