Na wstępie oczywiście zacznę od tego, że jest to moja osobista opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać.
Przy tego typu produktach jednak ZAWSZE powinna się nam zapalać czerwona lampka. To niestety nie jest kolejna mała ,,pierdoła”, którą możemy kupić za grosze na chińskim rynku bez większych obaw. Tu w grę wchodzi nasze zdrowie.
Co to jest alliexpress?
W największym skrócie to chiński odpowiednik serwisów ebay oraz allegro. Sklep online gdzie jest tysiące sprzedawców mających w swojej ofercie dosłownie wszystko i nic. Jeżeli wyobrazicie sobie jakiś produkt to właśnie tu najpewniej znajdziecie jego podróbkę bądź – jak zwał tak zwał – odpowiednik. Od elektroniki po rzeczy do domu aż po kosmetyki. Tak jak te pierwsze może nie zawsze są tak niebezpieczne i korzystanie z nich nie odbije się na naszym zdrowiu (choć i to nie jest pewne!) tak te ostatnie powinny u nas obudzić czujność.
W sieci prawdopodobnie znajdziecie lek i rozwiązanie na wszystko. Nie dziwne, ludzie szukają szybszych, łatwiejszych a często i tańszych rozwiązań nierzadko niestety nie patrząc na ich konsekwencje. Ale co konsekwencje mają do głupiej maści z chin? No to uwaga.
Co obiecuje producent?
,,- naturalny z ziół
– bezpieczny dla zdrowia
– na: łuszczycę, egzemę, swędzenie stóp, grzybica, świądu sromu (sic!), hemoroidów, ukąszeń komarów, trądzik
– nie zawiera sterydu (kłamsto!!!)
– kolor może się różnić ze względu na partię, ponieważ do uzyskania koloru używana jest witaminę B. Raz może być żółta raz pomarańczowa.”
Jeśli spojrzymy na to okiem osoby, która ma już dość leków stosowanych dotychczas, widzi ,,ziołowy skład” za średnio 5zł za tubę to czemu by nie spróbować? A nuż pomoże?
Wróćmy do kwestii tego GDZIE kupujemy dany produkt. Nie mamy żadnej gwarancji czy dana rzecz została w ogóle przez kogoś przetestowana. Czy skład na opakowaniu jest identyczny jak w środku produktu. Czy są przewidziane jakieś działania niepożądane i przeciwskazania do jej używania – poza ,,jeśli jesteś uczulony na któryś składników, nie używaj” co szczerze mówiąc jest tu nic nie warte – ale o tym zaraz. Nie wiemy nic o producencie ani o tym w jakich warunkach jest tworzony dany kosmetyk ani jak i skąd są pobierane dane składniki.
Czy już sam ten fakt nie jest wystarczający by całą farsę sobie odpuścić? Niestety nie. Wracając do osoby, która jest bezradna i chwyci się absolutnie wszystkiego by chociaż spróbować znaleźć cudowny lek w internecie widząc nadzieję kupi go. I to często nie jedną tubkę a conajmniej kilka.
Rozumiem to, naprawdę. Ale przejdźmy do szczegółów.
W badaniach wykonanych przez Brytyjską Agencję Regulacyjną ds. Leków i Produktów Zdrowotnych wykazano, że Maść ,,Ziołowa” Yiganerjing” ma w składzie ukryty steryd, który nie był wymieniony w liście składników. Znaleziony Ciobetasol Propionate – Propionian Klobetazolu (0.025%) nie jest jedynym ukrytym składnikiem. Kolejne to: Ketokonazol (0,7%) oraz Mikonazol (0,65%) – substancje przeciwgrzybiczne.
Źródło: GOV.UK, PSORIASIS-ASSOCIATION.ORG.UK
Pacjenci, którzy używali danego produktu zostali poproszeni o odstawienie go oraz niezwłoczne skontaktowanie się z lekarzem prowadzącym jeżeli ze skórą dzieje się coś niepokojącego.
Kochani, pamiętajcie, że oszustów i naciągaczy w internecie nie brakuje a samo słowo ,,naturalne” niestety nie zawsze oznacza BEZPIECZNE.
O sterydach pisałam już post, więc nie będę tu o nich więcej biadolić. Trzeba używać ich rozsądnie i pod okiem lekarza. TU możesz o nich przeczytać.
Przy tej okazji chciałabym bardzo polecić Wam program NIEBEZPIECZNE PRODUKTY a szczególnie odcinek ,,Makijażowy chaos” dostępny na platformie Netflix.
Jest to reportaż pokazujący ten okropny przemysł gdzie ludzie zrobią wszystko by się wzbogacić. Dotyczy to niestety również tematu pielęgnacji. Będziecie w szoku w jakich warunkach produkowane są kosmetyki oraz ich podróbki na tego typu rynku. Ci ludzie chcą tylko na nas zarobić. Nie mają żadnych skrupułów czy zasad. Pamiętajcie o tym proszę przy następnych zakupach online i nie tylko.
Jestem Kasia mam 22 lata. Sama też kupiłam tą maść kiedy sama zorientowałam się, że mam łuszczycę. Bałam się iść do lekarza, bo bałam się, że da mi sterydy wszystko zniknie i wróci dwa razy więcej. Bardzo broniłam się przed lekarzem chciałam sama się wyleczyć. Próbowałam naturalnych składników, ale nic nie pomagało.. Smarowalam się rano i wieczorem emolium. Luska się nie pojawiała, albo bardzo zadko, myślałam że jestem na dobrej drodze. Zamówiłam też chińska maść, posmarowalam się i pomyślałam że jeszcze raz poczytam w internecie o niej i o opiniach na jej temat. Po chwili znalazłam informacje, że zawarte są w niej sterydy i lepiej nie używać tego na własną rękę. Niezwłocznie poszłam się umyć, bo przecież tak broniłam się przed sterydami nie wiedząc co to. W końcu stwierdziłam że muszę iść do lekarza, żeby chociażby dowiedzieć się co to za choroba, jak to się leczy, przecież nie mogę siedzieć sama i leczyć się tymi bzdurami z internetu. Lekarz przepisał mi dwie maści sterydowe belosalic i daivobet na 10 dni rano i wieczorem codziennie inna. Smaruje 5 dzień i widzę efekty chyba bardziej tej drugiej maści. Ale wiecie co? Już nie boję się jak wcześniej. Dałam sobie spokój myślą, że wszystko może mi zaszkodzić i nic mi nie pomoże. Trzeba iść do lekarza, mam nadzieję, że jestem w dobrych rękach i wszystko będzie dobrze. Lekarz powiedział że mam bardzo mała łuszczycę. Pozdrawiam wszystkie biedronki i życzę wytrwałości we wszystkich ciężkich chwilach.